Agnieszka Kozłowska-Piasta
("Projektor" - 1/2015)
Wyobraźcie sobie trzy krzesła. Białe, dostojnie
oświetlone panoszy się w sali galerii. Czarne umieszczono w łazience, a żółte
na chodniku przed galerią. Brzmi dziwnie, ale jeszcze znośnie. Idźmy dalej.
Słuchasz radia, walkmana, gdzie ktoś podaje Ci instrukcje, co masz robić, dokąd
iść i obiecuje przygodę, jakiej nigdy nie doświadczyłeś. Także dziwne.
Otwierasz pudełko wypełnione karteczkami instruującymi Cię, jak włączyć
światło. Mało?
Idźmy dalej, tym razem do filharmonii. W koncercie
symfonicznym na znak dyrygenta wszyscy muzycy powoli zsuwają się z krzeseł, a w
innym utworze wiolonczelistka wchodzi do wanny, w której policzkuje
kompozytora. W innej przestrzeni kilku facetów demoluje fortepian. To nie
fantasmagorie rodem z domu dla obłąkanych, lecz happeningi, koncerty, eventy
wymyślone i przeprowadzone przez artystów Fluxusu.
Ten kluczowy w historii XX-wiecznej sztuki nurt
awangardy do tej pory w Polsce nie jest dobrze znany. Tę lukę skutecznie i w
typowo fluxusowy sposób uzupełnia publikacja Grupy ETC „Narracje, estetyki,
geografie. Fluxus w trzech aktach”.
Czy był lub – gdyby spojrzeć na internetowe memy czy
realne flash moby – jest Fluxus? Za ojca tego najpopularniejszego w latach 60.
ruchu uznaje się George’a Maciunasa, Amerykanina litewskiego pochodzenia,
mieszkającego w RFN, który zamierzał stworzyć czasopismo dokumentujące i
opisujące awangardę: eventy, happeningi, akcje, poezję konkretną. Czasopismo
nie wypaliło, za to nazwa została. Nazwa z łacińskimi korzeniami miała
podkreślać ZMIANĘ. Stąd koncerty bez muzyki, namalowane wiersze, połowy ubrań,
instrukcje dla widzów, partytury codziennych zachowań, filmy bez taśmy.
Negowali sztukę, tę w formie dzieł zamkniętych w gablotach i galeriach.
Akceptowali jedynie to, co mogłoby mieć charakter użytkowy i mieć związek z
codziennością i zwykłym szarym życiem.
Próżno w książce doszukiwać się zwięzłych definicji,
jasnych i jednoznacznych kalendariów, wykresów, diagramów czy opisów Fluxusu.
Autorzy – członkowie grupy ETC badający neoawangardę, muzykę eksperymentalną,
sztuki intermedialne – ewidentnie pozostają pod wpływem Fluxusu, skoro
pretekstem do niektórych analiz zjawiska artystycznego dały słowa ułożone
podczas wspólnej gry autorów w Scrabble.
Całość uzupełniają teksty źródłowe. Z rozmowy z
Jarosławem Kozłowskim, profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu i jednym z
najważniejszych polskich artystów konceptualnych, można dowiedzieć się o
historii i codzienności NET-u, zainicjowanej przez Polaka sieci wpisującej się
w ideologię Fluxusu. Jest także wywiad z Holendrem Willemem de Ridderem,
członkiem, twórcą papierowych konstelacji, dźwiękowych pejzaży w radiu i
galeriach, Fluxusowych sklepów wysyłkowych.
Całe wydawnictwo przenika duch Fluxusu. Czytelnik w
przerwach pomiędzy rozdziałami może – zgodnie z sugestiami autorów – policzyć,
ile razy podczas lektury: podrapie się po nosie, kiwnie nogą czy bezcelowo
zajrzy do lodówki.
Grupa ETC, „Narracje, estetyki, geografie: Fluxus w
trzech aktach”, s. 320, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz