Małgorzata Angielska
("Projektor" - 3/2015)
Andrzej Sosnowski jest nazywany najtrudniejszym
polskim poetą, ale też jednym z najbardziej istotnych i wpływowych. Laureat
„Silesiusa” z 2008 r. kazał czekać na nową książkę „Dom ran” prawie trzy lata.
Czytanie utworów Sosnowskiego jest nie lada intelektualnym
wyzwaniem. Sam autor mówi o pisaniu w następujący sposób: Istnieje pewnego
rodzaju nieuczciwość w pisaniu, które polega na tym, że pisze się coś i
jednocześnie pod stołem podaje czytelnikowi klucz, mówiąc: weź, otwórz,
zobaczysz absolutnie wszystko. Pod stołem pojawia się
dodatkowa karta, czyli zwycięski klucz. Po co ta podwójność? Sprawa robi
się dziwna: piszę coś, a równocześnie sam mam do tego taki klucz, który
czytelnik też powinien wprowadzić do zamka, ponieważ jest to nasz wspólny
klucz.
Warto zastanowić się nad sensem tytułu tomu. „Dom ran”
to odwrócone słowo „random” – przypadkowość, obojętność materii. Jest on
wielowymiarowy. Nawiązuje do stanu emocjonalnego bohatera lirycznego,
otaczającego go świata i pragnień, których nie jest w stanie zrealizować. „Każdy
na własny rachunek, w jedną z pięciu stron świata./ Jeszcze moment na czucia
opaczne, drżenia, aprozodie./ Potem stanął czas, żeby spokojnie można go było
zabić” – jak czytamy w „***(1)”. Czas u autora odgrywa ważną rolę. Jest
nieuchwytny, mija w okamgnieniu i nawet nie wiadomo, kiedy: Został zabity, a
z nim ziemia, języki, ciała gwiazdy też/ musiały się zatrzymać, więc naprawdę
nie zostało nic. To „nic” oznacza życiową pustkę, zawód, żal za
uciekającym życiem, nie naprawieniem błędów. Na koniec czytamy: Albo nic
pozostało, jak wolisz. Pytanie tylko, po co/ taka rzecz miała się wydarzyć.
Ciebie nawet tu nie ma. Wydawać by się mogło, że nic bardziej nie rani niż
pustka, ale najbardziej nieznośna w życiu jest samotność, przed którą nie można
uciec.
Autor tomu „Domu ran” nawiązuje do bardzo
aktualnych spraw. Dotyczą one zwykłego człowieka, ale poprzez działanie
niektórych czynników, zwłaszcza medialnych, nabierają one ogromnych rozmiarów
(jak w wierszu „Red Bull Action”). Sosnowski skupia swoją uwagę na problemach
egzystencjalnych. W sposób prosty – przez ograniczoną ilość środków
stylistycznych i komunikatywny dla odbiorcy język pisze o tym, co go denerwuje.
Dotyka tematu wszechogarniającego konsupcjonizmu i mass mediów – chore dziecko
„promowane” przez jakąś instytucję charytatywną nagle przestaje być anonimowe,
jego popularność i sława przewyższa nawet Pistoriusa, niepełnosprawnego
biegacza, lekkoatletę. Skłania nas to do smutnej refleksji, że łatwiej zyskać
rozgłos dzięki swej niepełnosprawności, a choremu buduje się pomnik.
W poezji Sosnowskiego można dostrzec neologizmy, jak u
Białoszewskiego (obłocznicą... płanetnicą... płaczennicą – „Outro”).
Autor jest otwarty na świat. Wskazuje na intelektualną miałkość społeczeństwa
czy polityczną niemoc. W swych utworach poeta odnosi się do wielu tekstów
kultury. Sosnowski nie korzysta z półśrodków. Dlatego jest to poezja trudna w
interpretacji, niemniej warto do niej sięgnąć.
Andrzej Sosnowski, „Dom ran”, s.40, Biuro Literackie,
Wrocław 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz