Paweł Chmielewski
("Projektor" - 2/2015)
Gotyk, barok, klasycyzm. Brunelleschi, Bramante, Gaudi, Le
Corbusier. Kolumna dorycka,
portal, sklepienie krzyżowo-żebrowe, stiuk. Sfinks, Partenon, Notre Dame. W ten
sposób poznajemy architekturę. Style, wielcy twórcy, słynne budowle. Czasem
kilka terminów specjalistycznych, które szybko zapominamy.
Andrzej Basista i Andrzej Nowakowski proponują nam inne
spojrzenie. Każdy budynek obserwujemy z oddali, w najbliższym otoczeniu, z
zewnątrz, w środku. Analizujemy krajobraz, sąsiedztwo, detale fasady, wnętrza.
Obdzieramy kolejne łupiny. Gmach jest cebulą, której warstwy mogą nas
fascynować lub odstręczać. Porównałem to do metody czterech kroków. I
postanowiłem poeksperymentować na żywej materii. Czyli na sobie samym. Znam
parę terminów, widziałem kilka zabytków, ale nie jestem historykiem architektury.
Do metody czterech kroków, obierania cebuli, wybrałem nowy budynek Biblioteki
Uniwersyteckiej w Kielcach (2010).
Do eksperymentu (efekty na zdjęciach) zachęca szata
graficzna książki Basisty i Nowakowskiego („Jak czytać architekturę”). Nie
tworzy struktury nudnego, naukowego traktatu, nie jest również albumem, gdzie
olbrzymie fotografie komentuje zdawkowy tekst. Gdybym miał odnaleźć jej miejsce
w bibliotecznym katalogu, wskazałbym na półkę pośrednią – między przewodnikiem
a podręcznikiem. Być może opatrzoną dopiskiem „Architektura nie tylko dla
orłów”. Z przewodnikiem łączy książkę przejrzystość, bogaty materiał
ilustracyjny i rozbudowane przypisy, zaś z podręcznikiem, właśnie owe przypisy,
tłumaczące kontekst, kształt i znaczenie. Część aparatu naukowego uzupełniają
słowniki terminów i stylów architektonicznych oraz indeksy osób i miejsc.
Zaczynamy patrzeć z oddali. Dostrzegamy kształt
wpisany w pejzaż. Widzimy przestrzeń: często „uświęconą” (wokół menhirów,
piramid, przydrożnych kapliczek), mieszkalną (megalopolis z wieżami drapaczy
chmur, osiedle domków), miasto warowne z charakterystyczną opaską murów,
wybudowane najczęściej w późnym średniowieczu. Wreszcie „przestrzeń interesów”
(giełda, hale targowe) i przemieszanie tych porządków. Zbliżamy się. To często
samotny budynek w krajobrazie – klasztor, amfiteatr, ale również budkę dróżnika
czy pasterski szałas. Otoczeniem może być osada, miasto i najprzyjemniejsze –
park, ogród oraz to oficjalne, pełniące publiczne funkcje – rządowe gmachy i
kościoły wśród placów. Enklawy kultury – muzea.
Zrywamy następne łupiny. Kształt świadczy o
przeznaczeniu. Najczęściej. Fasada – może intrygująca, wymuszająca
interpretację. Jej faktura, kolor, elementy dekoracyjne – świadczą o roli
budynku, dostępności materiałów, ekonomicznej kondycji właściciela,
geograficznej szerokości, idei religijnej bądź politycznej, którą przekazać
chcieli fundatorzy. Wchodzimy do wnętrza – posadzki, sztukaterie, freski,
meble, światło, jego kontrasty. I na koniec widok z okna na zewnątrz.
Cebula została obrana. Patrzymy na szczegóły.
Dostrzegamy szczegóły. Patrzymy inaczej. Ciekawość jest przyjemna.
Andrzej Basista, Andrzej Nowakowski, „Jak czytać architekturę”, s. 379,
Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz