Paweł Chmielewski
("Projektor" - 2/2016)
Miejsce. Nie-miejsce. Francuski antropolog Marc Augè
napisałby o nim, że to świat bez pamięci [ale nie bez historii], ziemia
niczyja, punkt tranzytowy, określony przez ulotność chwili, definiowany
jako ciągła zmienność. Wczoraj baza transportu Milicji Obywatelskiej. Dziś
ośrodek kultury – Baza Zbożowa. Miejsce, które teoretycy hiper- (nie post-)
nowoczesności – Michael Foucault i Augè – nazywają przestrzenią nieopisaną. Jak
dworzec, port, poczekalnia.
Pasażerowie wchodzą na chwilę, piją kawę, robią zakupy w
wolnocłowym sklepie, czasem gubią bagaż i najdalej po kilku godzinach
opuszczają „Terminal”. Jeden z nich – Wiktor Naworski – zasiedla to miejsce
bez właściwości, zbiera pozostawione resztki, pojedyncze żetony, zaczyna
malować ściany, nocami robi remont. Oswaja, buduje osobisty environment, w
którym podróżni są tylko przypadkowymi widzami. Miejsce, nie-miejsce stało się
przestrzenią zasiedloną.
Wyobrażam sobie teraz Stalkera, trochę tajemniczego,
czujnego, przechadzającego się – najlepiej po zmroku – wśród mrocznych uliczek
na obrzeżach centrum. Pragnący wiedzy Profesor i Pisarz proszą go o
doprowadzenie do zony. Gdzieś poza cywilizacją pełną sztuki, do dzielnic i
obszarów zapomnianych, groźnych, ale i cudownych, miejsca, o którym krążą
dziwaczne legendy. Stalker wyrusza o świcie. Zręcznie, rzucając małe
przedmioty, omija szereg knajp i małych sklepików, koszary rozwrzeszczanej
młodzieży, wreszcie zwycięsko unika (wraz z towarzyszami) pogoni agresywnych
sprzedawców marchewki, bobu i kalarepy przy rolnej giełdzie.
Zmęczeni, po kwadransie od początku wędrówki, docierają do
zony. Z chaosu, bez drogowskazów, ocala ich – jak Jasia i Małgosię – słabo
widoczna, lecz wyraźna ścieżka z okruszków. Pytają Stalkera, pragną ostatecznej
odpowiedzi, hierarchii, ładu, na końcu ścieżki z okruszków poszukują prostego
rozstrzygnięcia. Profesor i Pisarz trafili do miejsca, które – posługując się
słowami jednego z najbłyskotliwszych teoretyków sztuki, Hala Fostera –
przejmuje część dokonań rewolucyjnej awangardy zwłaszcza typowe dla niej
dążenie do zniszczenia formalnych kategorii sztuki instytucjonalnej. Ekranizacja
„Pikniku na skraju drogi” braci Strugackich (czyli właśnie „Stalker”) była
ostatnim filmem Tarkowskiego w ZSRR. Warto odnaleźć swojego przewodnika lub
samemu stać się stalkerem i wyruszyć do jednej ze stref, w poszukiwaniu
bransolety, owaka albo chociaż agrafki.
Zapraszam czytelników do tej zony, gdzie już prawie od
trzech lat, przygotowujemy nasz magazyn. Może jeden z nich odnajdzie Złotą
Kulę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz