Paulina Drozdowska
("Projektor" - 3/2014)
O napisaniu tej książki, jak
przyznaje, myślał już od dłuższego czasu. By zdementować plotki, opowiedzieć
swoją wersję wydarzeń, Piotr Marzec przygotował „AutobiogRAPię”. Książkę o
trudnym dzieciństwie, miłości do muzyki i początkach kariery chłopaka znikąd –
nie z Kielc. Jedno jest pewne – Liroy nie zostawia na własnej legendzie suchej
nitki.
„AutobiogRAPia” to nie tylko
ciekawa pozycja dla fanów rapera. To kawałek historii polskiej muzyki. Ukazuje,
jakimi prawami rządził się showbiznes w latach 90., choć one pewnie niewiele
się zmieniły. Wiele osób, które miały styczność z Liroyem, choćby tylko
epizodycznie, odnajdzie się na kartach tej książki. To też trochę opowieść o
Kielcach tamtych czasów. Po „AutobiogRAPię” warto też sięgnąć, kiedy chce się
dotknąć prozy życia i dodać sobie odwagi. Należy jednak uważać, pod jej
wpływem, można czuć się sprowokowanym do uzasadnionego gniewu na cały świat.
Zawsze lubiłem awanturniczo-przygodowe
książki – mówi Liroy. Nie sposób nie
zauważyć, że jego „autobioRAPiczna” przecież książka, obfituje w barwne
opowieści i niesamowite zbiegi okoliczności. Trudno dociekać, co z nich
wydarzyło się naprawdę, a co nie. Liroy także siebie przedstawia, jako
superbohatera, który miał niesamowite powodzenie u kobiet i wiele występków,
dzięki szczęściu, czy własnemu sprytowi, uchodziło mu na sucho. Czy
rzeczywiście napisał książkę samodzielnie? Zapewnia, że tak. Po dwuletnim
zbieraniu nagrań, wypowiedzi bliskich osób i współpracowników, zrezygnował z
wykorzystania materiałów i zdecydował się dać fanom coś tylko od siebie.
Miesięczny proces twórczy zaowocował książką. Redaktorzy mieli mało czasu na
zmiany, więc poprawiono błędy i książka praktycznie w nienaruszonej postaci
poszła do druku – jeśli wierzyć relacji artysty. „AutobigRAPia” Liroya jest,
jak teksty jego piosenek: dosadna i wulgarna. Choć nie poleciłabym jej
młodzieży szkolnej w celu szlifowania nienagannej polszczyzny z jej niełatwą
stylistyką, to autorowi największego sukcesu komercyjnego polskiego hip-hopu,
nie mogę odmówić tego, że umie pisać teksty i opowiadać swoje historie. A one z
pewnością podniosą na duchu nie tylko niejednego małolata, który znajdzie tu
zachętę do wiary we własne siły i marzenia (Kiedy wreszcie mi wytłumaczył,
że gram tylko ja i pokazał ludzi stojących ciągle pod klubem, skumałem że
jednak coś się zaczęło dziać. Zdałem sobie sprawę, że w moim życiu już nigdy
nic nie będzie takie samo).
Liroy zachęca do korzystania z
dobrodziejstw techniki, co wiąże się z jego zainteresowaniami wykraczającymi
poza branżę muzyczną. AutobiogRAPia jest bogato „wyposażona” w kody QR
odsyłające do utworów polskich i zagranicznych wykonawców.
Jeśli myślicie, że to debiut
rapera jako autora książki, jesteście w błędzie. Czego jeszcze nie wiecie o
Liroyu? Pozwólcie, że sam Wam opowie.
Piotr Marzec (Liroy),
„AutobiogRAPia Vol. 1”, s. 233, Wyd. Anakonda, Warszawa 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz