Anna Nogaj
("Projektor" - 5/2014)
Justyna Bargielska (ur. 1977), laureatka kilku
nagród (m.in. w 2010 r. za tomik „Dwa fiaty” – Nagroda Literacka Gdyni), oddała
w ręce swoich czytelników nowy zbiór wierszy. Trzeba zaznaczyć, że jest
przeznaczony dla osób o mocnych nerwach, lubiących poezję katastroficzną, z
dozą naturalizmu, miejscami brutalną.
Jedni zakochają się w tej twórczości, inni będą
patrzeć z odrazą. Taka jest poezja Bargielskiej, chociaż to chyba pierwszy
zbiorek, w którym w takim stopniu podejmuje wspomnianą powyżej narrację.
Ogólnie dużo tu o śmierci, czy ściślej rzecz ujmując o jej
przeżywaniu przez podmiot, odczuwaniu każdym zmysłem. Nasuwają się obrazy iście
katastroficzne, pełne zagłady i opuszczenia. Nie ma człowieka, Boga, miłości.
Jest to, co jest i trzeba się z tym pogodzić, można co najwyżej mówić o tym i
szukać jakiegoś ratunku, który może kiedyś nadejdzie. Podmiot jest bardzo mocno
wycofany z życia: Jaram się, że mnie wcale nie ma („Rio Negra”), aby za
moment mocno je przeżywać, drążyć swoją duszę. Może dziwi, że w tym wrogim,
apokaliptycznym świecie pojawiają się wątki religijne – ciche wołanie do Boga o
pomoc a zaraz oskarżanie go o całe zło tego świata: Po prostu chodzi mi o
to, żebyśmy pamiętali/ że Bóg stworzył świat, żeby nas pobrudził („Mrs
Wolverine”). W wierszu „Próba doszorowania” podmiot opowiada o zasłyszanym od
włoskiego księdza ostrzeżeniu, aby podczas trzęsienie ziemi stać pod futryną,
dalej dodaje: Całe życie stoję pod futryną, a dwa razy nawet sama nią byłam.
Także tkwi w odrętwieniu i nieistnieniu, ciągłym bólu i lęku przed
rzeczywistością. A w tej brakuje także miłości, która owszem jest dana
człowiekowi, ale na chwilę i niesie ze sobą wiele bólu, tęsknot: Ślicznie ci
było w moim staniku, kochany/ ale Pan najwyraźniej przeznaczył mi inny kielich
(„Król w świecie żaluzji”). Może nie ma jej dlatego, albo może jest na chwilę
tylko dlatego, że zamknięta jest w ciele. Tak samo, jak podmiot, który odczuwa
swoje uwięzienie w materialności: Opłakiwać twoje ciało, być zjadana w
swoim,/ i pilnować, by nikt nie podchodził” („Na czas zamknięcia gładki”).
Podmiot miota się, szuka i nie może ukonstytuować w zastanej rzeczywistości.
Balansuje na granicy życia i śmierci, przeciwieństw, sensu i bezsensu. Można
odczuć, że przez szarą i gęstą mgłę utkaną z ciężkich wersów, przebija jakiś
nikły płomyk światła, którego jednak żadną siłą nie da się rozpalić, zachować.
Zostaje ciche czekanie i zgoda na życie ze wszystkimi jego ograniczeniami i
bólem. W powodzi beznadziei, odczłowieczonego seksu i pustki, to właśnie
pogodzenie się ze sobą i światem niesie jakieś pocieszenie: Prawda mnie
wyzwoli, czyli obedrze do kości (…) Po prostu będę z ty żyła („W tym kraju
ludzie jedzą nadal mnóstwo wiewiórek”).
I jeszcze okładka. Dom bez okien, ma jedyne drzwi i
rośnie przy nim drzewo z umieszczonym wewnątrz korony liści chaotycznym
tekstem. Ten dom to więzienie, w którym tkwi podmiot. Ale podczas lektury
odnosi się wrażenie, że wciąż szuka swojego okna na świat, a może szuka w sobie
siły, aby takie okno na ten świat otworzyć?
Justyna Bargielska, „Nudelman”, s. 40, Biuro
Literackie, Wrocław 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz