środa, 3 sierpnia 2016

Metafizyczne imiona (Dominika Oramus, „Imiona Boga. Motywy metafizyczne w fantastyce drugiej połowy XX wieku”)

Michał Siedlecki
("Projektor" - 5/2015)
Książka „Imiona Boga. Motywy metafizyczne w fantastyce drugiej połowy XX wieku” autorstwa Dominiki Oramus to dzieło ważne dla współczesnej polskiej humanistyki. I choć ukazało się ono wprawdzie na rodzimym rynku wydawniczym kilka lat temu, to – co należy szczególnie podkreślić – w niczym nie straciło na swojej aktualności, stanowiąc do dzisiaj niezmiernie istotne źródło badawczo-interpretacyjne dotyczące wątków religijno-ontologicznych w nowożytnej literaturze anglojęzycznej spod znaku Philipa K. Dicka i twórców jemu gatunkowo podobnych.

Prof. Dominika Oramus to wicedyrektor Instytutu Anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Dotychczas opublikowała ona sześć rozpraw naukowych i kilkadziesiąt specjalistycznych artykułów o tematyce oscylującej wokół zagadnień dotyczących fantastyki, kontrkultury oraz postmodernizmu. Do jej zainteresowań badawczych należą między innymi: współczesna proza brytyjska; pisarze XX wieku: James Joyce, John Fowles, Angela Carter, J. G. Ballard, Kurt Vonnegut, Philip K. Dick i Stanisław Lem, jak też kultura masowa w literaturze popularnej. Znaczną cześć tej problematyki odnajdziemy zresztą w jej książce zatytułowanej „Imiona Boga. Motywy metafizyczne w fantastyce drugiej połowy XX wieku”.

Oramus dotykając w swoim dziele kwestii tak zwanych „imion Boga”, porusza się przede wszystkim wokół filozoficzno-literackich dylematów oraz teorii związanych z: XX-wieczną fantastyką, koncepcjami metafizyki i mistycyzmu, taoizmem, manicheizmem, mitologią grecką, myślą antyczną, judaizmem, chrześcijaństwem, okultyzmem, New Age’em, jak również fantasmagoryczno-profetyczną twórczością Dicka. I ostatniemu z owych zagadnień poświęca ona skądinąd bardzo dużą część swojej uwagi, twierdząc choćby, że autor „Valisa” (1981): (…) postuluje mimikrę wyższego rzędu, czyli Boga, który jest z nami, lecz niedostrzegalny, bo zdaje się nam fragmentem czegoś innego, co wcale nie jest istotne: wzorem płyt na chodniku, gnaną wiatrem ulotką reklamową, kiczowatą piosenką pop czy głupim filmem dla nastolatków. Badaczka ta uważa też między innymi, że na przykładzie dorobku literackiego Lewisa oraz Dicka możemy wyraźnie zauważyć jak gatunek fantastyki religijnej ubiegłego stulecia (…) zatoczył olbrzymie koło – najpierw odszedł od Boga ku chaosowi po to, by w chaosie odnaleźć Boga.

Autorka „O pomieszaniu gatunków. Science fiction a postmodernizm” (2010) sądzi także, iż dwudziestowieczna fantastyka religijna wróciła do punktu wyjścia, pełniąc niekiedy tę samą funkcję, co w połowie ubiegłego stulecia, dzięki naświetlaniu takich spraw, jak: teodycea i oddziaływanie Opatrzności. Wydaje się więc, że kwestię „imion Boga” w kontekście metafizycznym łączy Oramus z wytworami obecnej kultury zawieszonej wciąż między apatią ponowoczesnych „płodów kiczu” a kreatywnością współczesnych wieszczów „futuryzmu”.

Dominika Oramus, „Imiona Boga. Motywy metafizyczne w fantastyce drugiej połowy XX wieku”, s. 315, Universitas, Kraków 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz