piątek, 5 sierpnia 2016

Wysmakowany świat (Leopold Tyrmand,”Gorzki smak czekolady Lucullus i inne opowiadania")

Agata Orłowska
("Projektor" - 1/2016)
W przeszło 30 lat po śmierci Leopolda Tyrmanda jego spuścizna pisarska wciąż pozostaje żywa, a on sam nie przestaje wzbudzać estymę jako ikona elegancji i niepokorności wobec wczesnego PRL-u. Przekonują o tym – ku uciesze licznych fanów – nie tylko kolejne reedycje książkowe, ale też - wciąż wyczekiwana ekranizacja Xawerego Żuławskiego, mierząca się z jego opus magnum.

„Zły” to jednak nie jedyne dzieło, zasługujące na pamięć o pierwszym bon vivancie Polski powojennej. Wydany w październiku zeszłego roku nakładem Wydawnictwa MG zbiór „Gorzki smak czekolady Lucullus i inne opowiadania”, przywołuje wszystkie opowiadania pisarza, którym również trudno szczędzić dobrego słowa. Wszystko za sprawą niezwykle barwnych, prozatorskich wariacji na temat rzeczywistych wydarzeń z bujnego życia autora.

Świat Tyrmanda, choć różny w swoich czternastu odsłonach, posiada niezaprzeczalny znak szczególny – wysublimowany język, inteligentny humor i wnikliwość o walorach najwyższej próby. Dzięki temu, bez względu na to, czy do czynienia mamy z literackim efektem zafascynowania sportem, doświadczeniami wojennymi przymusowego robotnika Europy Zachodniej i Skandynawii czy bacznego obserwatora rzeczywistości powojennej Warszawy, styl niezmiennie pozostaje ten sam – wysmakowany i ponadczasowy, a historie każdorazowo zaskakują dramaturgią i błyskotliwą puentą.

Wśród pisanych na przestrzeni dwóch dekad utworów znaleźć można opowiadania dłuższe i krótsze, lepsze i gorsze. Każde jednak uchodzić może za pełnoprawne dzieło literackie. Do pereł należą bez wątpienia perypetie wojenne autora, w brawurowy sposób opisane w „Hotelu Ansgar”, „Niedziela w Stavanger” czy „Tübingen ma białe kominy”. Niemniej wartościowe wydają się być filozoficzne dywagacje snute na kanwie opowiadania „Rower, czyli zemsta moralności”, pisana niemal w duchu propagandy i kultu pracy nad sobą „Hanka”, czy trzymające w napięciu opowiadanie tytułowe. Do mniej udanych zaliczyć można te, które trącą zbyt natarczywym moralizatorstwem, jak to się dzieje m.in. w utworze „Amulet, czyli zła wiara”.

Zagłębiając się w lekturę, trudno nie zwrócić uwagi na zaszczytne w niej miejsce, raz po raz przewijającej się powojennej Warszawy, w której jak skądinąd wiadomo pisarz był roznamiętniony. Co zyskuje na tym czytelnik? Między innymi żywe, reporterskie opisy miejskiej topografii, ale przede wszystkim przekonywującą konstrukcję bohaterów, warszawiaków z krwi i kości. Postaci kreowanych z pełnym zapleczem emocjonalnym i umysłowym, których uwikłanie w rozmaite historie pozwala odczuć również osobiste zaangażowanie podmiotu mówiącego („Zwyciężać znaczy myśleć”). 

Wszystko to, w połączeniu z rozkosznymi, pisarskimi manierami i elegancką polszczyzną, sprawia, że choć roztaczane historie osadzone są w realiach bardziej lub mniej znanych sprzed ponad pół wieku, opowiadania Tyrmanda czyta się z prawdziwą satysfakcją, jakby czas się przy nich zatrzymał.
Leopold Tyrmand,”Gorzki smak czekolady Lucullus i inne opowiadania", s. 384, Wydawnictwo MG, Warszawa 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz