środa, 3 sierpnia 2016

I strasznie, i śmiesznie (Iwona Kienzler, „Życie w PRL. I strasznie, i śmiesznie”)

Piotr Kardyś
("Projektor" - 2/2015)
Życie w Polsce Ludowej jest coraz częściej tematem „odkrywanym” na nowo. Przynajmniej tak się zdaje autorom tychże publikacji. Zapominają jednak często, że wciąż żyje wcale sporo osób, które były jego świadomymi uczestnikami bądź przedstawicielami młodszych pokoleń już rozumiejącymi otaczającą ich rzeczywistość.

Książka Iwony Kienzler wywołała we mnie mieszane odczucia. Założenie, jakie postawiła sobie autorka, czyli dotarcie do zbyt młodych by znać PRL, postanowiła zrealizować z pomocą śmiesznych wg niej dowcipów, w rodzaju: Co by było w Polsce, gdyby nie było PRL? Wszystko. Na mój gust, konia z rzędem temu, kogo to może rozbawić! Tego typu niby to komicznych „przypowiastek” namnożyła autorka bez liku i bez potrzeby. Swoją narrację zbudowała wokół dwudziestu pięciu podrozdziałów, począwszy od życia codziennego w okresie stalinizmu, a skończywszy na pracy i bezrobociu w PRL-u i dzisiaj. 

Zatem należy przyjrzeć się książce m.in. z punktu widzenia wartości historycznej, oczywiście z pełną świadomością chęci popularyzatorskiego ujęcia. Niestety, w tym zakresie klops całkowity. Podstawą bibliograficzną stały się dla niej prawie w całości strony internetowe udostępniające wywiady, artykuły bądź całe książki. To nie najważniejszy zarzut, choć pokazuje model pracy, daleki od rzetelnej kwerendy. Przede wszystkim zaś brakuje najważniejszych publikacji dla poruszanej problematyki, bo jeśli za główne źródło informacji dotyczących choćby Osóbki-Morawskiego służyć mają Jacek Kuroń i Jacek Żakowski, to jest to daleko posunięta indolencja metodologiczna. To, że Osóbka nie lubił swojego nazwiska, ponieważ kojarzyło mu się źle z jego wątłą posturą nie było przyczyną zmiany. Faktycznie bowiem to komuniści ustalili, że na czele polskich władz nie może stać osoba, której nazwisko będzie się kojarzyć z kimś „małym” – przecież komuna miała być wielka. Gdyby było inaczej, zmienił by nazwisko wcześniej, zanim został desygnowany do objęcia ważnego stanowiska w powstającej Polsce Ludowej. Oczywiste też, że nie mógł napisać tego w swoich pamiętnikach. Kolejnym przykładem może być, jak niechlujna korekta bądź niedopatrzenie autorki zmieniło sens znaczenia wacików z Zachodu dla higieny mieszkanek PRL-u. „Z” zamiast „w” spowodowało, że z wacików Polacy robili kolorowe postacie (a może to wcale nie jest błąd stylistyczny?): Powiew Zachodu z postaci kolorowych wacików w łazience – przedmiot zazdrości koleżanek. Pisze też o paście do zębów, służącej do wybielania butów, ale nie zna już znacznie ciekawszego dla młodych faktu, iż pasta z „wiewiórką” była namiętnie zjadana z tubki (coś na kształt słodkiego mleczka) przez dzieci na obozach i koloniach. 

Gorzej, że czytając rozdział o Gomułce i Gierku trudno odnieść wrażenie o ich szkodliwej dla Polski polityce, a Gomułka jawi się wręcz, jako polski patriota (autorka podkreśla jego zasługi dla Ziem Odzyskanych zapominając, że był wówczas (tj. lata 1945-49) drugą osobą po Bierucie, tak samo odpowiedzialną za terror komunistyczny. 

Skończmy jednak z historycznym „ględzeniem” (moim i autorki) i znajdźmy jakieś pozytywy tejże książki. Według mnie to sprawne posługiwanie się słowem pisanym, lekka narracja, niezbyt obszerne rozdziały – co dla mniej wyrobionych młodych czytelników może być zachętą, aby dobrnąć do końca i słownik PRL-u. Mogą też do nich należeć rozdziały traktujące o bikiniarzach, bananowej młodzieży i hipisach (tu aż się prosi o uwzględnienie wspomnień Maćka Maleńczuka), papierosach i alkoholu, motoryzacji czy festiwalach piosenki. Zaciekawić mogą informacje o absurdach kolejek i reglamentowaniu żywności oraz towarów deficytowych. Szkoda tylko, że brakło rozdziału o współzawodnictwie pracy, bo przecież takie postacie, jak Wincenty Pstrowski, mówiący do dziennikarzy: Kto wyrąbie więcej ode mnie?!, czy Wiktor Saj, którego parafrazowano: Ja nie wypuszczę braku – krzyknął Wiktor Saja - i nożem Kolesowa urżnął sobie …, byłyby znakomitym przykładem celebrytów tamtych i śmiesznych, i smutnych czasów.
Iwona Kienzler, „Życie w PRL. I strasznie, i śmiesznie”, s. 355, Bellona, Warszawa 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz