Paweł Chmielewski
("Projektor" - 1/2014)
To jest książka o słowach. To jest książka o wierze. To
jest książka o rytuale teatralnym. Każde z tych zdań jest prawdziwe. Język jest
odbiciem mentalności. Język obłaskawia i tworzy tajemnice, magiczną aurę wokół
zjawisk wywołujących bezradność – choroby i śmierci.
„Ja cię zamawiam, ja cię wypędzam...” Marzeny
Marczewskiej, językoznawcy z UJK w Kielcach, to studium języka, ale przede
wszystkim antropologii kultury. We wstępie wciąż powraca – czasem w formie
parafrazy – maksyma, iż w języku odbija się nasz światopogląd. Z księgozbioru
polskiej literatury powojennej perfekcyjnym przykładem będzie tu „Konopielka”
Edwarda Redlińskiego, zaś jako parodia wcześniejsze utwory Janusza Głowackiego
(„Skrzek”, „Coraz trudniej kochać”). Również kino jako najważniejsza ze sztuk –
zwłaszcza nowe kino rosyjskie – doskonale ukazuje przełom światopoglądowy,
relikty językowe, magię opisu świata zawartą w słowach.
I tak „Elena” Zwiagincewa czy sequel „Ironii losu”
autorstwa Bekmambetowa, obok Redlińskiego, stworzyły – w sposób niespodziewany
– kontekst dla książki „Ja cię zamawiam...”. Dla autorki obszarem badań
(socjologizujących, antropologicznych jak u obu wymienionych twórców) stał się
rytuał, światopogląd zapisany w gwarze, teatr ludowych obrzędów. „Ludowość”
traktuje jednakże Marczewska w szerszym znaczeniu – również jako potoczność.
Pierwsze skojarzenie, na poziomie etnograficznym: jak
niewiele różni język i obyczaj polskiej wsi od światopoglądu plemion
egzotycznych. Choroba, jej nazwa, staje się tabu. Pojęcie, którego możemy
spodziewać się raczej u Frazera, tu opisuje „utrwaloną społecznie wiedzę o
świecie”. Widzimy wyraźnie jak autorka wykracza poza ciasny obręb dociekań
językoznawczych. Tabu wrasta w sferę całej mowy potocznej, gdzie choroba
śmiertelna lub wstydliwa zastępowana zostaje eufemizmem.
Osobna część poświęcona zostaje terminologii,
etymologii nazw i bogatym źródłom do ich poznania. Tu spotkamy np. „chorobnika”
czyli człowieka złego. Nomen omen najpowszechniejszym przekleństwem wśród
polskich zesłańców (potwierdzam z rodzinnych przekazów) była „choroba”. Bywa
ona – w języku ludowym – chociażby z „podwiania” lub „ostrości”. Przywołuje
badaczka szereg znaków, symptomów (czasem o znaczeniu symbolicznym), które w
ludowych wierzeniach zapowiadają chorobę lub śmierć – „...gdy pies wyje w
domu”. Wreszcie zabawnych zaklęć i rytuałów „oddawania choroby drugiemu”.
Ciekawą konstatacją jest zestawienie tradycyjnej magii
leczniczej ze współczesnym pojęciem performance’u. Tu najistotniejsza jest
świadomość uczestnictwa, dotknięcia sfery sacrum. W obu przypadkach budowanie
„roli” odbywa się za pomocą gestu i tajemnego, niezrozumiałego słowa.
To zaledwie niewielki zarys problematyki omawianej
książki – dostępnej w Internecie na zasadzie licencji otwartej.
Marzena Marczewska „Ja cię zamawiam, ja cię wypędzam... Choroba.
Studium językowo-kulturowe”, s. 368, Wydawnictwo Uniwersytetu Jana
Kochanowskiego w Kielcach, Kielce 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz