niedziela, 31 lipca 2016

Labirynt cosmopolis (Magdalena Rittenhouse, „Nowy Jork”)

Paweł Chmielewski
("Projektor" - 2/2014)
O Nowym Jorku wiemy znacznie więcej niż o każdym z innych miast na świecie. Dzięki literaturze (Scott Fitzgerald, Paul Auster), filmowi (Chaplin, Allen, Scorcese), spotom telewizyjnym, serialom. Dublin miał Joyce’a, Moskwa – Bułhakowa, Rzym – Felliniego, ale to Nowy Jork, każda z jego dzielnic, ma kilkuset kronikarzy. 
 
Miasto jest jak labirynt, ale bez Minotaura. Dzięki książce Magdaleny Rittenhouse to metropolis na swój sposób przeklęte, lecz piękne i fascynujące. W Hiszpanii wprowadzono kiedyś ograniczenie wielkości okien, w Amsterdamie rozmiarów fasady, w Nowym Jorku – wysokości budynków i tylko nowojorczycy wpadli na pomysł, że ten, kogo nie było stać na dość wysoki wieżowiec mógł odsprzedać „nadmiar powietrza” bogatszemu sąsiadowi. Historia drapaczy chmur na Manhattanie to historia naznaczona szaleństwem inwestorów i architektów. Opowieść m.in. o tragedii Van Alena, budowniczego wieżowca Chryslera, ikony miasta, który już potem nic więcej nie stworzył. Tylko garaże z blachy.

Nad miastem powinien unosić się baner z napisem „Chciwość jest dobra”. Nowy Jork buduje pieniądz (świetnie czyta się rozdział o początkach i ojcach założycielach giełdy na Wall Street), handel, próżność. Ale to metropolia paradoksów. Kilkanaście lat temu grupa zapaleńców stworzyła na nieczynnym wiadukcie High Line rezerwat chwastów, krzewinek i ptaków. Gdy burmistrz Guliani protestował przeciw tej ekstrawagancji – oazie zieleni wśród betonu i szkła, zmieniono burmistrza. To również Central Park, ziemia warta 528 783 552 000 dolarów. Pozorny absurd w tej Mekce finansjery, ale zarazem świętość, której żaden polityk przy zdrowych zmysłach nigdy nie ruszy.

Nowy Jork „zbudowany” przez Rittenhouse to miasto punktów znaczących, bram do innego świata. Najpierw most Brookliński, arcydzieło architektury, budowany przez sparaliżowanego inżyniera, Siódma Aleja – miasto w mieście, centrum amerykańskiego krawiectwa, gdzie w najlepszych latach pracowało 250 tys. szwaczek, port na Manhattanie, do którego przybijały statki z całego świata lepiąc mozaikę cosmopolis.

Nowy Jork – miasto labirynt. Osiemnastomilowa (długość regałów) księgarnia Strand przy Broadwayu. Labirynt zaułków, gdzie u schyłku XIX w. wędrował duński reporter Jacob Riis, fotografując i dokumentując nędzę emigrantów, aż wywołał niemalże rewolucję socjalną, a przynajmniej zmianę myślenia.

Nowy Jork to też miasto dziennikarzy (fenomenalny sukces „New Yorkera”), bajecznie bogatych kolekcjonerów jak Pierpont Morgan, który miał trzy egzemplarze Biblii Gutenberga i rękopis „Raju utraconego”. Miasto gigantycznych bibliotek i przewodników najdziwniejszych pytań, które tam zadano.

To wreszcie miasto artystów, gdzie w Greenwich Village ojciec Roberta de Niro załatwił pracę strażnika Jacksonowi Pollockowi. Resztę znajdziecie w tym pasjonującym reportażu, przewodniku.
Magdalena Rittenhouse, „Nowy Jork”, s. 399, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz