Agata
Orłowska
("Projektor" - 5/2016)
Zaproponowana
przez Biuro Literackie wraz z początkiem 2016 roku kieszonkowa seria „22.
Wiersze podróżne” to zaproszenie do podróży nie tylko przez poezję, ale
i z poezją, wszak poza tradycyjnymi miejscami sprzedaży poręczne tomiki
znaleźć można – a czemu by nie? na dworcach i lotniskach. Do szacownego grona
trójki „podróżniczych” poetów: Jacka Dehnela („Seria w ciemność”), Romana
Honeta („rozmowa trwa dalej”) i Julii Szychowiak („Naraz”) dołączyła niedawno
także Justyna Bargielska, publikując swoje „Selfie na tle rzepaku”.
Autorski
wybór wierszy warszawskiej autorki, to rzecz nowa w formie, ale tylko w formie
zestawienia, treściowo bowiem częściowo wywiedziona z poprzednich tomików.
Wśród dwudziestu dwóch utworów serii, znaleźć można twórczość pochodzącą z
„Dwóch fiatów”, „Nudelmana”, „Dating Sessions” oraz „Bach for my Baby”. Jak
przekonuje poetka, jedyne kryterium doboru do „Selfie...” to kryterium
ilościowe. Czy aby na pewno? Zanurzając się w lekturze nie trudno przecież
doszukać się powracających leitmotivów i wspólnych odniesień.
Tym,
co wydaje się spajać „podróżniczą” twórczość jest ważkość każdego z podjętych
tematów, skrywana pozornie pod płaszczem błahostek i szczególików w
charakterystyczny, niepodrabialny sposób. Jest więc tu miejsce dla śmierci,
macierzyństwa, przemijania, miłości, moralnych dylematów, znaku czasów...
Wszystko to oszczędnie, płynnie, bez patosu. Nutą przewodnią w warstwie
formalnej jest narracyjność, luźne scenki, tyleż konkretne, co nieuchwytne,
nieprzekładalne na dyskursywny język. Szybkoobrotowa wirówka, w której
odwirowany zostaje język, jak czytamy za Sabiną Misiarz-Filipek, to chyba
słuszne określenie uprawianej stylistyki. Istotnie, język Bargielskiej nie jest
łatwy i choć czytelnika zwodzić może na interpretacyjne manowce, dla niej zdaje
się czymś naturalnym, bezoporowym, plastycznym. Permanentnie zaskakuje i
nawarstwia konteksty. Dlatego też jest tak atrakcyjny.
Czy
wszystkie z dwudziestu dwóch wierszy są warte zatrzymania i semantycznej
ekwilibrystyki? Prawdopodobnie nie. Są jednak takie, które nie potrzebują
wysiłku, by pomiędzy autorką, a odbiorcą zbudować intymny pomost („Inna Róża”,
„Sól i ogień”). Są też i te, które dopiero za linią tekstu tworzą głębsze
obrazy i odbijają się echem („Nie mili ludzie, ale staw pokryty rzęsą”). Choć
nie każdy przejrzy się w poezji Bargielskiej, jak w lustrze, jej osobiste,
wewnętrzne przeżycia dojmują emocjonalnym bagażem. Emocje te nie podawane są
jednak wprost, nachalnie. Ból po utracie dziecka, tęsknota przewijająca się to
tu tam („Sól i ogień”, „Jednym słowem”) nie roztkliwiają, przynoszą raczej
dziwny rodzaj spokoju. Rzeczywistość widziana oczami poetki otwiera na
obserwację świata, który mamy tuż obok, za rogiem, innym razem tworzy rodzaj
pożądanego dystansu („Selfie ze złotym siurkiem”, „Ding”). Zawsze jednak
ukazuje go w nieznany nam dotąd, zadziwiający sposób.
Justyna
Bargielska, „Selfie
na tle rzepaku”, s. 36, Biuro
Literackie, Stronie Ślaskie-Wrocław 2016.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń